poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Dzień 84. No to zaczynamy

Babci nie ma, Tata pracuje...
No i zaczęło się bez taryfy ulgowej.
Tata był rano w domu, więc porę śniadania udało się przejść w miarę ok. Tata dopilnował jedzącego A., a ja mogłam zająć się Z.
Potem...zaczęła się nerwówa.
A. był ewidentnie niewyspany, zresztą nie on jedyny, a niewyspany A. to marudzący, płaczący człowieczek.
Tata zaproponował, że zabierze go ze sobą na przejażdżkę, żeby usnął.  To był miód na moje uszy. Już miałam wizję wolnej godziny albo dwóch tylko dla Z. i dla siebie. Taki psychiczny odpoczynek od nieustannego pilnowania A. Niestety na wizji się skończyło. Za chwilę Tata zaproponował żebyśmy jednak pojechali wszyscy, a to już nie było fajną opcją. Pakowanie dzieci, martwienie się czy się Z. nie obudzi i nie będzie głodna, czy nie będzie miała chęci na zmianę pieluchy, to nie wiązało się z psychicznym odpoczynkiem, więc zaprotestowałam. 
Czas mijał, a Taty propozycja zabrania A. więcej nie wróciła, więc moja frustracja rosła. Bo skoro proponuje to niech chociaż raz słowa dotrzyma!
Tak dobrnęliśmy do momentu absolutnego wykończenia A. To trudny czas, bo jak uśpić A. z popłakującą na rękach Z.?
Dziś Tata przejął stery i został w pokoju z A., a ja z Z. poszłam do sypialni, żeby nie zakłócać zasypiania.
Zasnął A., zasnęła Z, Tata poszedł do pracy, zasnęłam ja.
Druga część dnia łatwiejsza. Pogoda rozpieszcza, więc śpiącą w wózeczku Z. wystawiłam przed dom, a A. mógł szaleć po podwórku.
Dziecko na dworze w taką piękną pogodę ma znacznie więcej energii i radości, niż siedzące w domu.
Mi też dobrze zrobił czas na świeżym powietrzu.
Wieczorem Tata położył spać A., a ja zajmowałam się już tylko Z.
Pierwszy dzień przeżyłam, jeszcze jakieś 20 lat i powinno być łatwiej ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz