sobota, 1 sierpnia 2015

Dzień 54. Czasem z rodziną najlepiej na zdjęciach

Zazdrość ma moc okrutną. Potrafi zniszczyć nawet z pozoru najgłębszą relację. Ciężko się jej wyzbyć, choć czasem bywa też niezwykle zdrowa i daje kopniaka do działania.
Gdy jednak doprowadza do szukania wymówek byle nie uczcić sukcesów bliskiej osoby, to smutno się na to patrzy. 
Pojawienie się na świecie małego dzieciątka, zakup mieszkania, sukces w pracy jednego z członków rodziny - są to powody do radości, świętowania i ewentualnej pomocy.
Przeprowadzka ma właściwy wydźwięk tylko gdy ogarnie się wszystko własnymi rodzinnymi siłami, bez konieczności wynajmowania firmy, bo o takie relacje w życiu chodzi, żeby w ważnych momentach życia móc na najbliższych liczyć. I gdy wszyscy się wspólnie cieszą i nakręcają sukcesami innych i gdy kipią z dumy, że ktoś własną pracą i latami podążania wyznaczoną sobie drogą osiąga sukces, trafia się taka osoba, dla której zazdrość będzie silniejsza niż relacja najsilniejsza z silnych.
Jak też bywam zazdrosna, chyba każdy zna to uczucie. Choć w dorosłym życiu zdarza mi się to znacznie rzadziej niż kiedy byłam dzieckiem i ma kompletnie inny wydźwięk. 
Mam tak poukładane życie, że w sumie nie mam czego zazdrościć. Zdaje sobie bowiem sprawę, że nikt w życiu nie ma idealnie. I to, że w jednym aspekcie życia jest genialnie wcale nie oznacza, że nie kuleje inna strefa. Więc czego tu zazdrościć?
W naszej rodzinie ostatnio nastąpił urodzaj dzieciątek. Jest nasz mały A., jest F., jest L. i czekamy na Z. Każde z nas wychowywać będzie dzieciaczki w zupełnie inny sposób i kierować się będzie odmiennymi zasadami. Zresztą te różnice już są wielce zauważalne. 
My staramy się iść raczej w kierunku RB, karmienie piersią, potem BLW. Świadome macierzyństwo, dbanie o każdy etap rozwoju malucha. 
F. wychowywany jest metodą "tradycyjną". Dostaje MM, parówki, ma przecięty smoczek, żeby kasza szybciej leciała, nikogo nie zastanawia, że nie raczkuje, nie siada, żyje więc jest dobrze. 
L. będzie pewnie dopieszczona i wyprzytulana, na temat jej wychowania nic jeszcze mi nie wiadomo, bo jest z nami za krótko.
Troje rodzeństwa, trzy różne modele wychowania swoich dzieci. Trzy różne spojrzenia na życie pozostałych. 
Zazdrość to zły doradca i niszczenie relacji z rodzeństwem za jej pomocą strasznie mnie irytuje.
Cieszy mnie tylko to, że my z Tatą potrafimy być ponad to i nie popadamy w podobne nastroje. Dopingujemy rodzinę, służymy pomocą i totalnie cieszymy się z ich szczęścia. Bo każdy ma w życiu to na co zasłużył i na co zapracował. Nigdy nic nie jest czarne lub białe. Albo wykorzystasz życiowe szanse i pędzisz do przodu, albo boisz się życia i żyjesz pielęgnując w sobie zazdrość, zostając daleko w tyle. 
Mam nadzieję, że uda nam się przekazać naszym dzieciom wzajemną radość z sukcesów rodzeństwa i niesienie pomocy w chwilach trudnych. Żeby zawsze mogli na siebie liczyć. Za łapanie wiatru w żagle wielki pozytyw dzisiejszego dnia.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz