poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Dzień 70. Samotność o zmierzchu

Choćby rąk do pomocy było bez liku, choćby zabawiali, pomagali, wspierali, to i tak jest gdzieś w środku poczucie osamotnienia i lęku.
Babcia zajmuje się A. i na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie, jak sobie poradzimy z A. i Z., kiedy zostaniemy sami. 
Nie składa mi się to wszystko w jasną i optymistyczną całość.
Malutka Z., wymaga bardzo dużo uwagi. Karmienie jeszcze nie jest tak oczywiste jak mi się wydawało i zaczęły się drobne problemy z ulewaniem i bólami brzuszka. Póki sobie z tym nie poradzimy jest trochę stresu i wydłuża się czas, który muszę jej poświęcić. 
O ile w ciągu dnia mogę liczyć na pomoc Babci, o tyle w nocy mogę już liczyć tylko na siebie. 
Malutki A. jest przyzwyczajony, że przychodzi do sypialni w nocy, a ostatnio następuje to wyjątkowo wcześnie, bo już koło 24:00. Położenie go ponownie w jego łóżeczku jest niemal niemożliwe, więc dla jego i swojego spokoju nie nalegam na to.
Niestety w sypialni stoi też łóżeczko Z. i kiedy ta mała panieneczka zapłacze, to A. się budzi. Gdy A. się buzi i zaczyna popłakiwać, ja się stresuję, gdy ja się stresuję wpływa to na jakość karmienia Z., gdy Z. nieprawidłowo przystawię do piersi to ulewa i zaczyna płakać, a wtedy poskładanie wszystkiego do kupy zajmuje ok. godziny i generalnie padam. 
Nie mogę jednak pozwolić na zmianę przyzwyczajeń zasypiania A., bo jak Babcia pojedzie, to sobie zwyczajnie z tym wszystkim nie poradzę. 
Jest ciężko, nie ma co cukrować. Psychicznie jest bardzo kiepsko, a fizycznie pogodzenie dwóch małych światów, to jakiś armagedon. 
W głowie kłębi mi się tysiąc myśli. W najgorszych momentach myślę nawet, że skrzywdziliśmy A., swoją chęcią drugiego dzieciątka. Mam wyrzuty sumienia i poczucie bezsilności. Momentami wyłączam głowę, zwalniając się z myślenia jak to wszystko poukładać. 
Zdaję sobie sprawę, że jestem w podobnej sytuacji jak miliony innych Mam na świecie i przecież one dają radę, to czemu ja mam nie dać?
I kiedy jest mi już naprawdę ciężko i kiedy czarne myśli zatruwają logiczne myślenie i kiedy mimo pomocy czuję, że jestem z tym tak naprawdę zupełnie sama, to przychodzi poranek, a z mojej prawej strony leży najcudowniejszy chłopczyk na świecie, a przede mną w łóżeczku najwspanialsza mała dziewczynka i mimo, że łzy same cisnął się do oczu w poczuciu niemocy, to kocham te małe szkraby najbardziej na świecie i po prostu muszę dać radę, bez żadnego pitu pitu, bo przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz