poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Dzień 63. Albo nie jest dobrze, albo jest źle

Cały dzień krzyczy NIE! 
Czy ja już tonę, czy jeszcze jest dla mnie jakaś szansa? Tracę kontrolę, tracę nerwy, tracę dobry humor i nadzieję, że będzie dobrze. Gorąco, duszno, nieprzespana noc. Brak możliwości przytulenia w nocy A., niemogąca zasnąć Z.
Drażni wszystko. Bałagan, okruszki, mokra plama. Hormony szaleją. 
Potrzebowałam się wyrwać, uciec na chwilę, złapać oddech. Pobyć sama ze sobą, zrobić krok w tył i mieć czas powiedzieć sobie, że nie jest wcale tak źle, że to tylko chwilowa niedyspozycja i niedługo wszystko wróci do normy.
Płaczący, chcący zwrócić na siebie uwagę A., obudzona z delikatnym niezadowoleniem Z. 
Za dużo!
Najbardziej dobija brak możliwości po prostu wyjścia. Komunikuje Tacie, że muszę pojechać do sklepu bo malutka akurat zasnęła, a on na to, że on musi gdzieś jechać i po prostu wychodzi. Jak gdyby nigdy nic. A ja zostaje. Coraz bardziej zamknięta i sfrustrowana. Bo widzi, że nie jest dobrze, a nie odpuszcza, nie pomaga, tylko po prostu wychodzi, bo mu wolno? Są równi i równiejsi.
Okropny dzień, pełen trudnych emocji, zbudowany w głowie obraz klatki, w której będę trzymana na siłę i może któraś z próśb o wypuszczenie w końcu poskutkuje i z wyrzutami sumienia uda mi się wyjść choć na chwilkę. 
Z drugiej strony są One, moje dwa małe skarby. Najwspanialsze, najukochańsze i może w tej chwili nie dopuszczam do siebie tych wszystkich uczuć, którymi je darze, ale wiem, że to wszystko ma sens. Że wszystko ze mną w porządku, że to normalne, że emocje i zmęczenie zwyciężają, ale w głębi duszy rozpiera mnie największe szczęście! Malutki A. i wspaniała Z. są, i mimo iż czasem będzie piekielnie ciężko i najgorzej, to potem jak po każdej burzy będzie słońce, które rozbłyśnie nad całym naszym światem. 
I mimo iż dziś bardzo źle, to jednocześnie najlepiej i z nadzieją na pogodny dzień.
Bo kocham....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz