Cały dzień krzyczy NIE!
Czy ja już tonę, czy jeszcze jest dla mnie jakaś szansa? Tracę kontrolę, tracę nerwy, tracę dobry humor i nadzieję, że będzie dobrze. Gorąco, duszno, nieprzespana noc. Brak możliwości przytulenia w nocy A., niemogąca zasnąć Z.
Drażni wszystko. Bałagan, okruszki, mokra plama. Hormony szaleją.
Potrzebowałam się wyrwać, uciec na chwilę, złapać oddech. Pobyć sama ze sobą, zrobić krok w tył i mieć czas powiedzieć sobie, że nie jest wcale tak źle, że to tylko chwilowa niedyspozycja i niedługo wszystko wróci do normy.
Płaczący, chcący zwrócić na siebie uwagę A., obudzona z delikatnym niezadowoleniem Z.
Za dużo!
Najbardziej dobija brak możliwości po prostu wyjścia. Komunikuje Tacie, że muszę pojechać do sklepu bo malutka akurat zasnęła, a on na to, że on musi gdzieś jechać i po prostu wychodzi. Jak gdyby nigdy nic. A ja zostaje. Coraz bardziej zamknięta i sfrustrowana. Bo widzi, że nie jest dobrze, a nie odpuszcza, nie pomaga, tylko po prostu wychodzi, bo mu wolno? Są równi i równiejsi.
Okropny dzień, pełen trudnych emocji, zbudowany w głowie obraz klatki, w której będę trzymana na siłę i może któraś z próśb o wypuszczenie w końcu poskutkuje i z wyrzutami sumienia uda mi się wyjść choć na chwilkę.
Z drugiej strony są One, moje dwa małe skarby. Najwspanialsze, najukochańsze i może w tej chwili nie dopuszczam do siebie tych wszystkich uczuć, którymi je darze, ale wiem, że to wszystko ma sens. Że wszystko ze mną w porządku, że to normalne, że emocje i zmęczenie zwyciężają, ale w głębi duszy rozpiera mnie największe szczęście! Malutki A. i wspaniała Z. są, i mimo iż czasem będzie piekielnie ciężko i najgorzej, to potem jak po każdej burzy będzie słońce, które rozbłyśnie nad całym naszym światem.
I mimo iż dziś bardzo źle, to jednocześnie najlepiej i z nadzieją na pogodny dzień.
Bo kocham....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz