wtorek, 4 sierpnia 2015

Dzień 57. Szykujemy się jak na wojnę :)

Termin, termin, termin nadchodzi :)
Jeszcze tyle czasu, a tak go już niewiele :)
Od wczoraj jakoś lepiej znoszę wszechogarniający gorąc i brzuszkowi nie dokuczają upały tak jak ostatnio. Chyba się już przyzwyczaiłam, albo taki moment nadszedł, że się robię niezniszczalna psychicznie przed porodem :D
W każdym razie torby spakowane stoją i czekają, a Tata mówi, że już nie powinnam samochodu prowadzić, bo teraz na bezpieczeństwie skupić się trzeba, a skórcz nieprzewidziany trafić się może.
Więc siedzę w domu, gdzie chłodniej, bawię się z A. i planuję jak tu się przygotować najwłaściwiej na przyjęcie Z.
Dziś został wykonany bardzo ważny etap, a mianowicie - odwiedziny fryzjera :) Też mi ważne ktoś się oburzy? Ale jak ma się krótkie włosy jak ja, to ich zaniedbanie na tym etapie powodowałoby moją frustrację po pojawieniu się Z., gdy wchodziłyby mi w oczy, nie chciały się ułożyć i wyglądały fatalnie. 
Próżne takie podejście? Otóż wcale nie! 
Oczywiste jest, że po urodzeniu Z. nie będę miała czasu na przesiadywanie u fryzjera, bo maleńka dziewczynka będzie mnie potrzebować, więc wolę się teraz przygotować, żeby w ogóle się tym potem nie zajmować. A odpuścić nie mogłam, bo Mama musi czuć się dobrze i atrakcyjnie na ile jej się to uda po urodzeniu dzieciątka. Nie można się zaniedbać, bo to wcale nie poprawi nam humoru w i tak bardzo trudnym dla nas momencie. 
Wielokrotnie spotkałam się z Mamami, które zwyczajnie się zaniedbały. Powyciągane dresy, odrosty na głowie, brudne włosy... "no bo przecież tylko siedzą w domu". 
Protestuję! 
A dla siebie to co? A dla dzieciątka to co? A dla męża w końcu to co? Nie warto? Ano warto! 
Gdy hormony szaleją i nie dają chwili wytchnienia to umalowanie oka, czy ułożenie fryzury, może być tym, co pomoże przetrwać chwilę załamania, że nasza rola sprowadza się tylko to karmienia i przewijania naszego skarbu. Że nasza kobiecość została gdzieś daleko i nieprędko powróci. A to wszystko tak naprawdę jest w głowie.
Nie mówię tu o pełnym makijażu udawaniu, że jest tak super i że nic się nie zmieniło. Zmienia się wszystko, ale trzeba myśleć o sobie i móc spoglądając w lustro zobaczyć tę fajną dziewczynę, którą byłam przed porodem. Bo tylko wtedy będę potrafiła być fajną mamą, kiedy będę się lubić.
I taki jest mój dzisiejszy humor. Mała istota to nie powód do zapomnienia o sobie. Wręcz przeciwnie, niech uczy się od małego, że mama zawsze była taka piękna :)

Salon Hoża 40, Warszawa, uwielbiam :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz