czwartek, 13 sierpnia 2015

Dzień 66. Bardzo długi tydzień

Gdy słyszę czasami, że ktoś z maleńkim dzieckiem idzie do sklepu, to myślę sobie, że to odważne, a może raczej nierozsądne? Że takiego maluszka trzeba chronić i sklep to ostatnie miejsce, gdzie taki mały ludek powinien przebywać.
Teraz sama mam w domy tygodniowego człowieka i nosi mnie okropnie. I gdyby nie to, że sumienie i rozsądek mi na to nie pozwalają, to pewnie poszłabym z Z. do sklepu, byle zaznać normalnej codzienności.
Na co dzień z A. byliśmy bardzo mobilni. kiedy trzeba było coś załatwić, po prostu wsiadaliśmy w auto i jechaliśmy.
Teraz wiem, że już nie będzie tak łatwo.
Dziś miałam silną potrzebę pojechania gdzieś autem, a że lodówka zaczęła świecić pustkami, to był dobry pretekst.
Zapakowałyśmy się z Babcią, A. i Z. do auta i pojechaliśmy przed siebie. 
Nawet udało mi się spędzić trochę czasu z A. :) 
Zostawiając Z. pod opieką Babci, zabrałam tego małego wspaniałego człowieczka na zakupy do sklepu spożywczego. Zajęcie, które do tej pory wydawało mi się raczej trudne i należące do tych mniej przyjemnych momentów dnia, dziś było niemalże wspaniałą przygodą ;) Ależ zmienia się podejście, gdy zmieniają się warunki.
Taki oto dzień z namiastką "wolności". To niesamowite, jakim zakupy chleba czy wędliny mogą być niesamowitym doświadczeniem w momencie, gdy w domu pojawia się drugie dzieciątko i perspektywa pójścia z obojgiem do sklepu wprost krzyczy NIEEE :)
Dzień spokojny, dzieci spokojne, wspaniałe i przede wszystkim moje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz