piątek, 17 lipca 2015

Dzień 39. Odsmoczkowanie rodziców

Mały niepozorny kawałek plastiku zakończony gumową kulką - zmora dla niektórych i jednocześnie ogromne ułatwienie dla innych rodziców. Uspokajacz wyciszający maluszka, dający rodzicom chwilę spokoju i teoretycznego szczęścia dziecka. 
Gdy A. przyszedł na świat, nie planowałam czy smoczek będzie nam towarzyszył czy nie. Podchodziłam do niego bardzo sceptycznie, ale nie nastawiałam się na nic. Niestety, albo stety w rezultacie A. smoczek dostał. Póki A. był mały, jakoś szczególnie mi ten smoczek nie przeszkadzał. Tłumaczyłam sobie, że to normalne, i że A. po prostu tego potrzebuje, a przy okazji nam jest łatwiej. Jednak z upływem czasu po prostu zaczął mnie ten smoczek drażnić. Jakoś kneblowanie dziecka żeby było cicho jest nie po mojemu i kompletnie nie pasuje do takiego chłopczyka jak A.
Ostatnio wreszcie doszłam do wniosku, że zwyczajnie wstydzę się, że A. jeszcze korzysta z "uspokajacza". 
Mam wrażenie, że smoczek u takiego dużego chłopca wynika bardziej z lenistwa i przyzwyczajenia rodziców, niż z potrzeby małych ludzi. Kojarzy mi się wręcz z jakimś zaniedbaniem ze strony opiekunów i tak samo zaczęłam myśleć o nas, że dalsze dawanie A. smoczka jest z krzywdą dla niego. 
Żeby zagłuszyć swoje sumienie, postanowiłam wyznaczyć granicę kiedy ostatecznie pozbędziemy się zużytych już smoczków. Pojawienie się trójek miało być przełomem wprowadzającym wszystkich w nowy etap dorastania A.
Oczywiście maluszek jest przyzwyczajony do mamlania uspokajacza i ciężko mu odmówić, ale myślę, że rezygnacja ze smoczka jest dużo trudniejsza dla rodziców niż dla dzieci.
W każdym razie zaczęło się. 
Już drugi dzień A. i my radzimy sobie sami. Jeszcze tylko na noc mały chłopczyk dostaje smoczka, ale mam nadzieję, że za tydzień już będziemy zupełnie wolni.
Czy jest łatwo? Zależy od nastawienia. Najciężej jest być konsekwentnym w swym postanowieniu. Zastanawiam się, czy A. w ogóle zauważył, że nie ma smoka w ciągu dnia, bo mam wrażenie, że najtrudniejszy jest ten proces dla Taty i dla mnie, bo przejmuję się jak Tata będzie reagował kiedy A. zacznie płakać :)
W każdym razie bardzo się cieszę, że zamykamy ten etap. Wierze, że uda mi się przeprowadzić przez ten dość trudny czas A. jak najdelikatniej. 
Bo on już tego smoczka kompletnie nie potrzebuje, a my musimy zrozumieć, że naszą rolą nie jest kneblowanie dziecka, tylko pomoc mu w radzeniu sobie z trudnymi emocjami.
I taki pozytyw na dziś, że wspólnie robimy duży krok do przodu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz