piątek, 10 lipca 2015

Dzień 32. Witaj mała L.

Wybrałyśmy się dzisiaj z Babcią A. i A. na oficjalne zapoznanie z najmłodszym członkiem, a raczej członkinią rodziny czyli małą L. 
Bycie ciocią takiej małej istotki to bardzo ciepłe uczucie. L. jest śliczna i drobniutka. Nawet ciężko było mi sobie przypomnieć takiego małego A. Wydawało mi się, że był większy, ale potem jak obejrzałam zdjęcia A. to okazało się, że też był taką małą istotką, tylko w mej pamięci zyskał parę centymetrów i gramów.
W każdym razie wracając do L., to ciężko jest powiedzieć coś negatywnego bądź obojętnego na jej temat. Ma śliczne małe uszka, wspaniały kształt główki, na który ja bardzo nie wiedzieć czemu zwracam uwagę. Jest cała różowiutka i taka akuratna.
Mama L. powoli odnajduje się w nowej roli i chyba idzie jej coraz lepiej. 
Tata L. z kolei podobno zwariował na punkcie córci i gdy jest w domu przejmuje wszelkie obowiązki, poza karmieniem, bo to działka mamy. 
Przyjemnie się patrzy na nowo powstałą rodzinę. Przypominam sobie, że u mnie po pierwszym szoku i totalnej mobilizacji zadaniowej w końcu przyszedł kryzys, kiedy wszystkie emocje odpuściły i w pełni zdałam sobie sprawę, że mój świat właśnie stanął na głowie i muszę nauczyć się postrzegania go z nowej perspektywy.
Teraz gdy patrzyłam na malutką L. i jej mamę, która wszystko niby ma już pod kontrolą, zastanawiałam się, czy ją też czeka taka refleksja, czy wszystko przejdzie naturalnie, gładkoko i bez hormonalnie niepohamowanych łez.
Trzymanie na rękach L. tylko wzmocniło we mnie chęć, żeby mała Z. już była ze mną. Bo jednak trzymanie na rękach swojego dzieciątka, to zupełnie inna bajka. Pewnie gdybym nie była mamą, to dotyk małego ciałka wzbudzałby we mnie inne uczucia, a tak kiedy mój ukochany synek stał obok, jakoś nie potrafiłam wczuć się pełny zachwyt nad śliczną dziewczynką.
Bardzo przyglądałam się zachowaniu A., bo cały czas zastanawiam się jak zareaguje na małą siostrzyczkę, która niebawem pojawi się w domu i na razie nic mnie nie zaniepokoiło. A. podchodził do L. z delikatnością, ciekawością i dystansem. Nie był natarczywy, próbował ją tylko dotknąć paluszkiem i łapał za nóżkę. 
Ponieważ nie chciałam żeby mama L. czuła jakiś dyskomfort związany z bliskością A., starałam się trzymać go na dystans. Nie każdy życzy sobie bowiem, żeby jakieś małe dziecko dziugało paluszkiem ich maleństwo. Ja nie byłabym zadowolona, więc starałam się, żeby nie doprowadzić do stresującej sytuacji, zwłaszcza, że A. jest teraz na etapie pokazywania oka, ucha, czy zębów, a mała L. to nie jest najlepsza osóbka do jego ćwiczeń.
Powitanie w rodzinie małej L. było przeżyciem miłym, bezstresowym i pełnym nadziei. Reakcje małego A., ruszająca się w brzuszku Z., wszystko takie namacalne. 
Dla mnie niedługo rozpocznie się nowy rozdział książki pod tytułem Mama. Jaki będzie? Czy łatwiejszy, trudniejszy, czy może po prostu wspaniale inny? Tego jeszcze nie wiem, ale czekam na jego rozpoczęcie z ogromną ciekawością i ekscytacją.

nóżka małego A. :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz