poniedziałek, 15 czerwca 2015

Dzień 7. Bo "monotonia" mi się nie nudzi

Każdy o czymś marzy, ma swoje cele i pragnienia. Wiele osób chce się spełniać we wszystkich rolach społecznych jakie mu przypadły w udziale na 100%. Kobieta chce być: świetną bizneswoman, wspaniałą żoną, perfekcyjną panią domu, wyrozumiałą matką, najulubieńszą koleżanką... po prostu ideałem. Ale czy takie życie w ogóle jest możliwe? Czy da się połączyć wszystkie te role i być fantastyczną we wszystkim? A może zamiast możliwości bycia dobrą we wszystkim na 100%, mamy do dyspozycji tylko 100% i jak je podzielimy tak będzie?
Tata A. zawsze powtarza, że przecież ludzie wybitni w jakiejś dziedzinie nie są idealni i najlepsi w każdej innej. Jeśli ktoś odnosi mega sukcesy w pracy, to często odbywa się to kosztem czasu dla rodziny. Nie da się przecież wszystkiego pogodzić i podzielić po równo, bo zawsze ucierpi na tym któraś z ról. Więc może nie trzeba się silić na wypełnianie 10 ról idealnie, skoro i tak marne szanse, że się powiedzie? Może właśnie należy skupić się na tych najważniejszych dla siebie i nie próbować robić wszystkim na około dobrze, oglądając się na to co o nas pomyślą?
Nie odnoszę sukcesów zawodowych, nie mam "psiapsiółek" od serca, nie prowadzę idealnie domu.... Jestem Mamą, Żoną, Córką.... czy to za mało? Czy nie jestem oby "za mało ambitna"? A może po prostu "kura domowa" ze mnie? Czemu bycie Mamą na pełen etat jest takie nieatrakcyjne społecznie? Czemu tyle słyszę od mam niespełna rocznych dzieciaczków: "już mam dosyć tej monotonii, tak się cieszę, że już wracam do pracy"?
Rozmawiałam dziś z koleżanką przez telefon. Pytała jak się czuję w drugiej ciąży? Opowiedziała, że wszystkie jej koleżanki, które mają drugie dziecko są wykończone i już marzą, kiedy młodsze pociechy podrosną, żeby były bardziej samodzielne. Pochwaliła się, że niedługo wraca do pracy, i że to super bo ma dość tej monotonii. Gdy zapytałam ją o plany związane z drugim dzieciątkiem, powiedziała ..... Oooooo nieeeeeee.
Zaczęłam się nawet w przypływie hormonów zastanawiać, czy oby nie popełniliśmy jednak błędu? Czy pragnienie drugiego dzieciątka nie było szalone i nie oznacza, że skazujemy się na rodzicielską katastrofę?
Po chwili doszło do mnie, że wcale nie! Że to jest właśnie moja droga właściwa i w pełni świadoma. 
Ok. czasem brakuje odskoczni, oddechu, ale tylko czasem. Nigdy, gdyby ktoś się mnie zapytał: jak to jest siedzieć z dzieckiem w domu, nie odpowiedziałabym, że "to monotonia". Pęd za karierą, pieniędzmi, fajnością zepchnął rolę Mamy na drugi plan. Mam wrażenie, że nawet kobiety lubiące swoje mamine powołanie, wstydzą się do tego przyznać. 
Że mąż je utrzymuje? Wstyd! 
Że siedzą w domu i oglądają z dziećmi kolejny raz tą samą książeczkę? Nuda! 
Że zachwycają się każdym nowym osiągnięciem własnego maleństwa? Bezsensowność, przecież każdy dorosły tak umie! 
A ja, mimo iż czasem dopada mnie zmęczenie nie zamieniłabym czasu z A. na żadną karierę w korporacji, za żaden deadline, asap. target. 
I dumna jestem, że jestem jego MAMĄ. 
A gdy podzielę te 100% na role, na których mi najbardziej zależy, to stwierdzam, że cały mój entuzjazm zostaje w rodzinie. I dobrze mi z tym!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz