sobota, 27 czerwca 2015

Dzień 19. Rodziców nie ma w domu

"Wychodne" rodziców, to czas wyjątkowy, wyczekiwany, celebrowany, niemalże majestatyczny. 
Dziś trafił się nam troszkę niespodziewanie i wprowadził lekki mętlik w mojej głowie. 
Wizyta na badaniach kontrolnych Mrówki Z. była siłą sprawczą do tego, że A. został w domu pod opieką Babci, a my z Tatą sami na spokojnie pojechaliśmy sprawdzić jak się czuje mała kruszynka rozpychająca się w brzuszku. Wyprawa dość daleka i w konkretnym celu, po telefonie znajomych z propozycją spotkania, przerodziła się w dłuższy niż planowaliśmy pobyt poza domem, bez A.
Sytuacja wydawała się niemal wymarzona, gdy Babcia A. z radością oznajmiła, że zajmie się Maluszkiem pod naszą nieobecność i życzyła udanego dnia. 
Czasu do umówionego spotkania było jeszcze sporo, więc lekko zdezorientowani zaczęliśmy z Tatą kombinować czym wypełnić naszą "wolność".Decydując ostatecznie, że wspólny obiad i ewentualne zakupy, to dobre rozwiązanie, rozpoczęliśmy samotny rejs po centrum handlowym w Stolicy. 
Mimo iż A. nie było z nami, to jednak jego mała osóbka przewijała się co i rusz w naszych rozmowach. Skończyło się na tym, że jedynymi zakupami, które poczyniliśmy w sklepie były soczki z wizerunkiem Świnki Peppy, za którą A. ostatnio przepada. 
Ponieważ oczekiwanie na spotkanie przedłużało się nieznośnie, skorzystaliśmy jeszcze z okazji i poszliśmy z Tatą do kina.
W trakcie seansu... odechciało nam się spotkania, które miało ostatecznie rozpocząć się znacznie później niż wstępnie ustaliliśmy.
Stwierdziliśmy więc, że rezygnujemy z niego i wracamy po całym dniu nieobecności do A.
Wspólnie spędzony czas był nam potrzebny i dobrze nam zrobił, jednak oboje nie mogliśmy do końca się zrelaksować i cieszyć chwilą bez dzieciątka. Po prostu za nim tęskniliśmy. Chyba zostawienie go na tyle godzin nie było tego dnia najwłaściwsze. Muszę przyznać, że nie czuję się dobrze z tym, że aż tyle czasu spędziliśmy daleko od domu nie robiąc nic konkretnego. 
Czasem jestem bardzo zmęczona opieką nad A. i marzę o chwili oddechu, a gdy ta się dziś przytrafiła, to nie do końca okazała się taka zbawienna. Bo my kochamy tego małego chłopczyka z całych sił. Mimo że był bezpieczny i szczęśliwie spędził dzionek z Babcią, to jednak jakoś tak go w tym dniu brakowało. Tej małej ślicznej twarzyczki, która uśmiecha się rozczulająco, tego ciałka, które chce na ręce, żeby otwierać i zamykać drzwi lodówki, bo to przecież taka świetna zabawa. 
Wspaniale jest móc być z Tatą tylko we dwoje, porozmawiać, zrelaksować się. Cały dzień okazał się jednak troszkę za długi  na rozstanie z A. 
Dzisiejszcze szczęście to wspólne chwile "wolności" z Tatą i powrót do domu, w którym czekał nasz malutki, szczęśliwy A. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz