wtorek, 9 czerwca 2015

100 dni szczęścia

Wstyd się przyznać (a może wcale nie?), ale nie każdego wieczora leżąc w łóżku myślę: "Och... jaki to był wspaniały dzień". Często jestem zmęczona, sfrustrowana, niezadowolona, czy nawet nie zastanawiam się jaka jestem, tylko po prostu zasypiam ;) 
Urodziłam i wychowałam się w Warszawie. Do chwili urodzenia się A. byłam aktywna zawodowo i korzystałam z uroków pędzącego wiecznie miasta. Teraz jestem mamą na pełny etat i mieszkam z mężem i A. w domu na wsi. Mój świat kompletnie się zmienił. Koleżanki i rodzina są daleko, a ja 24 godziny na dobę jestem z A. 
Ktoś spyta: czemu aż 24 godziny, przecież A. chyba czasem śpi? Ano śpi :) tylko jakoś nie potrafię uwolnić głowy, żeby o nim nie myśleć, a poza tym jak tylko się przebudzi drepcze do naszej sypialni, żeby przytulić małe ciałeczko :)
Mąż dużo pracuje i jak wraca do domu, to też jest padnięty, więc raczej nie zwalniam się z obowiązku zajmowania się A. nawet wieczorami, łącznie z położeniem A. spać.
Także w sumie na własną prośbę zajmuję się A. niemal bez przerwy. Czasem zwyczajnie zdarza mi się nie dawać już rady i brakuje mi choćby samodzielnego pojechania do sklepu. Ale na ogół muszę przyznać, że.... to wspaniały czas!

Odpowiedzią na moje gorsze chwile, zwątpienia i zmęczenie, będą codzienne wpisy.
Zainspirowała mnie koleżanka Z., która na jednym z portali społecznościowych, rozpoczęła projekt "100 dni szczęścia".

Zgodnie z tym co napisała Z. inicjatorem projektu jest podobno niejaki Dmitry Golubnichy, Ukrainiec mieszkający w Szwajcarii. Swój projekt rozpoczął, będąc w depresji. Wsparty prawdziwa przyjaźnią postanowił przez 100 dni wrzucać na Instagram każdego dnia "coś" co dało mu w danym dniu szczęście. 
Z. na projekt trafiła za sprawą naszego rodaka Mateusza Grzesiaka, a ja za sprawą Z.
Nie ma idealnego dnia kiedy można projekt zacząć, a może raczej powinno być, że każdy dzień jest na to idealny?

1 komentarz: