poniedziałek, 22 czerwca 2015

Dzień 13. Odmienny etap życia

"Każdy wiek ma swoje prawa" - tak mogłabym napisać zgodnie z klasyką.
Nie mniej jednak chodzi mi o to, że każdy etap w życiu jest potrzebny we właściwym momencie. Żeby w końcu nie mając poczucia przegapienia czegoś, osiąść w bezpiecznej przystani codzienności. 
Młody człowiek powinien mieć czas na imprezy, poznawanie ludzi, szalone wyjazdy, beztroskę, pierwsze zauroczenia, poczucie wolności, popełnianie błędów i wstydliwe momenty, o których woli zapomnieć, a które kształtują jego osobowość i późniejsze podejście do życia. 
Mi udało się przejść przez wszystkie te etapy, nie ominęłam żadnego z nich, więc niczego nie przegapiłam i dzięki temu mogę być szczęśliwa w miejscu, w którym jestem. 
Gdy następuje zachwianie któregoś z tych etapów, to mam wrażenie, że potem ciężko odnaleźć się w "dorosłości". Inną sprawą jest to, że niektórym etap szaleństwa pozostaje na dużo dłużej i ciężko z tego zrezygnować, nawet mając rodzinę, ale to raczej przykra z mej perspektywy sytuacja. Młodość duchową popieram i kibicuje. Szaleństwo i spontaniczność to również cechy wysoce porządane, ale w moim przypadku okraszone odpowiedzialnością, miłością i ściśle związane z Tatą A.:) 
Dzisiejsze odwiedziny Znajomego, utwierdziły mnie w przekonaniu, że jestem we właściwym miejscu ze zdecydowanie najwłaściwszą osobą. 
Znajomy jest obecnie tzw. singlem. Brzmi dumnie i pewnie znajdą się tacy, którzy będąc w związku zazdrościć mu będą wolności, braku ograniczeń i bycia panem samym dla siebie. 
Podczas obecności znajomego, A. zajmowała się Babcia, więc mogłam skupić się na rozmowie, wiedząc, że mały Skarb jest bezpieczny i szczęśliwie się bawi. Tak słuchałam, słuchałam.... o imprezach, samotnych wycieczkach, pracy, wydatkach miesięcznych, możliwości realizowania swojej pasji... i tak niby fajnie, i tak niby wszystko się zgadzało, i niby słychać było zadowolenie w głosie Znajomego z sytuacji, której aktualnie się znajduje, a jednak jakoś tak coś mi nie grało, nie potrafiłam wczuć się w "fajność" jego sytuacji. 
Kilka lat wcześniej byliśmy ze Znajomym na podobnym etapie życia. On miał narzeczoną, ja narzeczonego w osobie Taty A. My planowaliśmy ślub, oni planowali ślub. My wzięliśmy ślub, oni planowali ślub. U nas pojawił się A., oni planowali ślub i dzieciątko..... aż w końcu się rozstali. Wspólny start, kompletnie różne zakończenia.
I gdy tak opowiadał o tym, że mu samemu dobrze i brak zobowiązań mu pasuje, przytakiwałam.
Gdy wyszedł, ja z Tatą poszliśmy do pokoju A. Tata położył się na dywanie, żeby wyściskać małą Kruszynkę i tym sposobem wróciliśmy do naszego świata :) 
Różne się w życiu przytrafiają scenariusze, każdy stara się postępować tak żeby było mu jak najlepiej. Ale po wizycie Znajomego mam taką refleksję, że jestem już na kompletnie innym etapie życia i chyba życie innych nie robi już na mnie wrażenia. Bo po prostu nie muszę szukać alternatyw i nikomu zazdrościć, bo mam coś, czego sporo osób mogłoby chyba pozazdrościć mi.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz