wtorek, 8 września 2015

Dzień 92. Odwiedziny rodziny

Kiedy siedzę sama, chcę do ludzi. 
Kiedy ludzie chcą do mnie z jednej strony się cieszę, a z drugiej czuję, że ktoś wkracza na mój teren, więc muszę go "godnie" przyjąć.
Wiąże się to ze stresem, może nie dużym, ale zawsze.
Na co dzień nie czuję żebym radziła sobie nad wyraz dobrze. Oczywiście dajemy z A. i Z. radę, ale Tata na każdym kroku wypomina bałagan, więc pewność siebie i dobry humor są sprowadzane do parteru nawet po fajnym dniu.
Dziś z wizytą przyjechała M. ze swoim chłopakiem (tak, tak, to ten etap i wiek, że jeszcze wypada mówić chłopak;)) i młodszym bratem. Sporo młodszym. I właśnie przekazanie zabawek po P. dla A. było celem ich wizyty. 
M. lubię bardzo i jak na nią patrzę, taką drobniutką, to ciężko mi pojąć, że to już duża panna, która rozpoczyna w tym roku studia. Ach... całe życie przed nią... yyy teraz poczułam się staro!
W związku z ich wizytą postanowiłam się zmotywować i zrobić więcej niż minimum. Oprócz obiadu upiekłam też ciasto! Tak, tak perfekcyjna mama w domu ;) A niech wiedzą niech myślą, że sobie radzę. Jak się rodzina M. spyta jak było i powie, że zrobiłam ciasto, to szacunek i respekt wzbudzę ;)
Żarty, żarty, ale fajnie było zrobić coś innego i pogadać z kimś dorosłym. 
Zabawek i książeczek przywieźli całą masę, więc A. będzie mógł godzinami bawić się klockami, czy dziecięcym laptopem. Bo to jest fajne właśnie bardzo, że gdy dziecko wyrasta, jego zabawki dostają drugie życie i cieszą kolejnego malucha. I miło, że tym maluchem jest mój A. 
Rodzina to fajna sprawa. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz