Tata zajął się dziś A., więc ja z Z. wyrwałyśmy się z domu!
Ja wiem, że ona jest malutka, ja wiem, że tak nie można, ja wiem, że z Nią w domu co najmniej do roku siedzieć powinnam: bo zarazki i bakterie czyhają tylko jak Z. opuści bezpieczną oazę - dom.
A jednak zaryzykowałam. Dla zdrowia psychicznego, dla złapania oddechu, dla zobaczenia innych dorosłych ludzi i... warto było!
Od Taty docierały pozytywne wieści na temat ich wspólnego czasu z A., więc mogłam się wyłączyć i wspólnie z malutką Z. pojechałyśmy poszukać fajnych okazji cenowych na ubrania dla A., bo wyrósł maluch przez lato :-)
A nic przecież tak nie uspokaja i nie relaksuje jak bezplanowe chodzenie po sklepach, bez przymusu zakupu konkretnej rzeczy.
Malutka Z. spała słodko i tylko budziła się gdy robiła się głodna. Okazała się więc idealnym kompanem dzisiejszego wyjścia.
Kiedy mojemu koledze urodził się synek, na jednym z portali społecznościowych napisał coś w stylu:
"Mamy, gdy urodzi się dzieciątko, pozwalajcie mężom wyjść czasem do sklepu, żeby złapali oddech".
Wtedy wydawało mi się to takie zabawne i prawdziwe. No tak, mężczyzna nieprzygotowany, instynktu brak, a kobieta każe mu siedzieć całe dnie przy dziecku i pomagać...
Uwielbiam uczyć się na własnych błędach :)
Zmieniam to zdanie, bo raczej średnio ma związek z prawdziwym życiem i sytuacją większości rodzin, w tym mojej :)
Od dziś ogłaszam i wzywam Panów.
Mężowie, gdy urodzi się dzieciątko, pozwalajcie Mamom wyjść czasem do sklepu, żeby złapały oddech!
Z płucami pełnymi świeżego powietrza zaliczam wyjście do szczęśliwych momentów dnia. Ależ niewiele czasem potrzeba, a jak pomaga i ładuje akumulatory :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz