czwartek, 3 września 2015

Dzień 87. Wolność i swoboda

Tata zajął się dziś A., więc ja z Z. wyrwałyśmy się z domu! 
Ja wiem, że ona jest malutka, ja wiem, że tak nie można, ja wiem, że z Nią w domu co najmniej do roku siedzieć powinnam: bo zarazki i bakterie czyhają tylko jak Z. opuści bezpieczną oazę - dom. 
A jednak zaryzykowałam. Dla zdrowia psychicznego, dla złapania oddechu, dla zobaczenia innych dorosłych ludzi i... warto było!
Od Taty docierały pozytywne wieści na temat ich wspólnego czasu z A., więc mogłam się wyłączyć i wspólnie z malutką Z. pojechałyśmy poszukać fajnych okazji cenowych na ubrania dla A., bo wyrósł maluch przez lato :-)
A nic przecież tak nie uspokaja i nie relaksuje jak bezplanowe chodzenie po sklepach, bez przymusu zakupu konkretnej rzeczy.
Malutka Z. spała słodko i tylko budziła się gdy robiła się głodna. Okazała się więc idealnym kompanem dzisiejszego wyjścia.

Kiedy mojemu koledze urodził się synek, na jednym z portali społecznościowych napisał coś w stylu:

"Mamy, gdy urodzi się dzieciątko, pozwalajcie mężom wyjść czasem do sklepu, żeby złapali oddech".

Wtedy wydawało mi się to takie zabawne i prawdziwe. No tak, mężczyzna nieprzygotowany, instynktu brak, a kobieta każe mu siedzieć całe dnie przy dziecku i pomagać...

Uwielbiam uczyć się na własnych błędach :)

Zmieniam to zdanie, bo raczej średnio ma związek z prawdziwym życiem i sytuacją większości rodzin, w tym mojej :)

Od dziś ogłaszam i wzywam Panów.

Mężowie, gdy urodzi się dzieciątko, pozwalajcie Mamom wyjść czasem do sklepu, żeby złapały oddech!

Z płucami pełnymi świeżego powietrza zaliczam wyjście do szczęśliwych momentów dnia. Ależ niewiele czasem potrzeba, a jak pomaga i ładuje akumulatory :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz