Nie znam świata jedynaczki. Jestem najmłodszą z trojga rodzeństwa. Nie doświadczyłam obecności siostry, ale dwóch starszych braci bliźniaków całkiem nieźle przygotowało mnie do życia. Byliśmy zupełnie różni. Oni poukładani, ja raczej z tych od artystycznego nieładu. Oni pilni w szkole, ja nie zawsze miałam czas i chęci odrabiać wszystkich lekcji. Wrodzona umiejętność spadania na cztery łapy pozwoliła mi skończyć edukację z wynikiem iście pozytywnym. Nasze drogi szły równolegle i dość rzadko się przecinały aż do momentu, kiedy nie porośliśmy. Teraz nie wyobrażam sobie żadnych uroczystości bez braci i ich rodzin. Znajomi są, ale zawsze w pierwszej kolejności dzwonie do braci, choć teraz to już w sumie do bratowych ;) Odkąd pamiętam chciałam mieć conajmniej dwoje dzieci. Jakoś wizja jedynaka kompletnie mi się nie wgrywała. Wymarzona była standardowa parka: starszy chłopiec, młodsza dziewczynka. Takie rodzicielstwo w wersji książkowej i klasycznej z małą różnicą wieku.
Od marzeń do realizacji droga prosta!
I oto jestem mamą wspaniałego, rezolutnego i urokliwego 3 latka i piekielnie bystrej i radosnej 1,5 rocznej córeczki.
Mimo zrealizowania wstępnych założeń, początkowo rzeczywistość wcale nie była tak kolorowa jak w filmach. Dopiero od niedawna są momenty, kiedy wydaje mi się, że panuję nad sytuacją.
Rola mamy na pełen etat przy małej różnicy wieku jest piekielnie ciężka! Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to śmiem twierdzić, że ściemnie, żeby zagłuszyć w sobie wołanie o pomoc ;-)
Gdy byłam w ciąży z córeczką to oczywiście hormony nie odpuszczały i pojawiały się w mojej głowie obawy, czy A. nie będzie zazdrosny o Z.? Czy będą się lubić, tolerować i czy ja nie zwariuje w międzyczasie ;)
Ileż było rozkminek, żeby na wstępie nie zniszczyć tej mega ważnej relacji. Na szczęście niefaworyzowanie niemowlaka i szybkie reagowanie na potrzeby starszaka przyniosły dobry skutek. Po półtora roku wspólnych chwil stwierdzam, że na tym etapie relacja między dziećmi jest bardzo urokliwa.
I oto jestem mamą wspaniałego, rezolutnego i urokliwego 3 latka i piekielnie bystrej i radosnej 1,5 rocznej córeczki.
Mimo zrealizowania wstępnych założeń, początkowo rzeczywistość wcale nie była tak kolorowa jak w filmach. Dopiero od niedawna są momenty, kiedy wydaje mi się, że panuję nad sytuacją.
Rola mamy na pełen etat przy małej różnicy wieku jest piekielnie ciężka! Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to śmiem twierdzić, że ściemnie, żeby zagłuszyć w sobie wołanie o pomoc ;-)
Gdy byłam w ciąży z córeczką to oczywiście hormony nie odpuszczały i pojawiały się w mojej głowie obawy, czy A. nie będzie zazdrosny o Z.? Czy będą się lubić, tolerować i czy ja nie zwariuje w międzyczasie ;)
Ileż było rozkminek, żeby na wstępie nie zniszczyć tej mega ważnej relacji. Na szczęście niefaworyzowanie niemowlaka i szybkie reagowanie na potrzeby starszaka przyniosły dobry skutek. Po półtora roku wspólnych chwil stwierdzam, że na tym etapie relacja między dziećmi jest bardzo urokliwa.
Gdy Z. budzi się rano, pierwsze słowa jakie wypowiada, a gada jak stara mimo "młodego wieku":
- gdzie A.? Chcę tulić A....
- jak się czujesz Z.? Chcę tulić....
Takie małę istoty mają już swój wspólny świat. Niedawno odkryłam nawet, że mam więcej czasu kiedy A. nie pójdzie do przedszkola i zostaję w domu z dwójką. Weszli w ten upragniony przez rodziców etap wspólnej zabawy.
Ale nieeee, nie myślcie sobie, że jest cukierkowo-tęczowo cały czas. Oczywiście, że zdarzają się pacnięcia, popchnięcia i złość. A. czasem w gniewie powie nawet, że nie kocha Z. Co oczywiście dementuje jak tylko Z. odda mu zabawkę ;) Nie ma rodzeństwa, które się na siebie nie boczy, ale póki co balans zostaje zachowany i uwielbiam ten bratersko-siostrzany stan.